środa, 13 kwietnia 2016

Polski samochód pancerny Wz.29 - IN BOX - Wild Hogs Models 1:72

Cześć !

Tym razem prześwietlimy  model polskiego samochodu pancernego Wz.29 z okresu międzywojennego czyli wypust z kuźni firmy Wild Hogs Models w skali 1:72, który to wpadł w moje ręce podczas wizyty na V Wrocław Model Show.


 Pudełeczko jest stosunkowo małe, wykonane z grubego kartonu z dość niedbale przyklejoną kartką, która wygląda na wydrukowaną na domowej drukarce i tak samo jak przyklejona została wycięta. Okładka informuje nas, że nasza miniatura wykonana jest z żywicy a niektóre części z białego metalu.

Jak to mówią "NIE OCENIAJ KSIĄŻKI PO OKŁADCE" z myślą, że w środku będzie lepiej zaglądamy do pudełka a tam...


 ...duży woreczek strunowy, kartka A4 oraz arkusz ze znakami jakie to były stosowane podczas ćwiczeń. 

 W dużym woreczku strunowym znajdziemy kadłub naszego pojazdu oraz drugi, mniejszy woreczek z resztą części.


 Na kartce A4 znajdziemy podstawowe informacje o pojeździe, kilka zdjęć, barwną planszę z wzorem malowania, zdjęcia części jak i złożonego modelu, instrukcję sklejania oraz informację o innych produktach tejże firmy.



 Kalkomanii jest na tyle dużo, że starczy nam jej jeszcze na długo.

Przejdźmy teraz do części. Od razu po wyjęciu z woreczków strunowych rzuca się nam w oczy jakość poszczególnych elementów, które są odlane w sposób niedbały. Jest sporo przesunięć form a cały model kuleje w detalach. 





 Powyżej wieża, którą uważam za najlepiej odlany element całości modelu. Poniżej widzimy kadłub. Nie wiem tylko czemu ma wielką dziurę z prawej strony zamiast wizjera. Fakt w rzeczywistości był to dość duża szpara ale na pewno nie rzeźbiona pociskiem armatnim. 


 Z aż 21 elementów składowych 6 z nich jest z białego metalu. Metal jest pokrzywiony a jego powierzchnia miejscami strasznie chropowata. Karabiny, działko i łopata do wymiany. 


 Poniżej widzimy skrzynki na wyposażenie (na jednej kłódka jest w postaci dziury)


PODSUMOWUJĄC, model nie należy do najnowszych i zarazem najlepszych. Decydując się na ten model musimy przygotować się, że bez dużych ilości szpachli i wiaderka cierpliwości nie warto się za niego brać. Natomiast do największych plusów należy to, że po prostu jest. Miejmy nadzieję, że w przyszłości jakaś firma zrobi ten model w jakości porównywalnej do modeli firmy First to Fight.





c.d.n


poniedziałek, 8 lutego 2016

ARMATA BOFORS WZ. 1936

Po roku 1918 kiedy Polska dopiero co się odradzała i zmuszona była walczyć o nowe granice na wyposażeniu Wojska Polskiego znalazł się nieliczny sprzęt artyleryjski, który określany artylerią towarzyszącą znajdował się już na szczeblu batalionu piechoty. Razem z kompanią karabinów maszynowych oraz moździerzem stanowił wsparcie dla kompanii strzelców.

Armata piechoty wz. 1916TR
Żródło: https://pl.wikipedia.org
Ze względu na chęć pozyskania jakościowo lepszego sprzętu już w roku 1924 ogłoszono konkurs na opracowanie nowej armaty towarzyszącej, która miałaby zastąpić nieliczne i wysłużone armaty piechoty wz. 1916TR kalibru 37mm.

Zakłady Amunicyjne "Pocisk" SA z siedzibą w Warszawie zgłosiły dwa modele, różniące się między sobą głównie masą oraz długością lufy.

Finalnie oprócz 4 armat "Pocisk" nabyto po 3 sztuki armat firm Beardmore oraz Driggs.
Wszystkie wymienione powyżej armaty cechował wspólny kaliber 47mm. Wraz z Czecho-Słowacką Skodą zostały poddane testom w drugiej połowie 1930 roku w CBP w Zielonce koło Warszawy.
Przebadany sprzęt jednak nie spełniał oczekiwań co skutkowała dla armat "Pocisk" że nie zostanie podjęta produkcja seryjna.


TKD
Żródło: https://pl.wikipedia.org
Ciekawostką jest to, że 4 armaty 47mm "Pocisk" wykorzystano do budowy lekkich dział samobieżnych, które po rożnych testach poligonowych brały udział w ćwiczeniach Wojska Polskiego. W 1938 roku brały udział w akcji zajmowania Zaolzia.
Jako, że zbudowane były ze zwykłej blachy, którą mógł przebić zwykły pocisk karabinowy ich użycie w wojnie obronnej 1939 jest sprawą dyskusyjną.


Ze względu na trwające zbyt długo prace nad własną konstrukcją postanowiono zakupić armaty za granicą wraz z prawem do produkcji w kraju.  

W 1935 roku wybór padł na jedną z najnowszych w tamtym okresie szwedzką armatę 37mm firmy Bofors, która cieszyła się pozytywną opinią na rynku światowym.

Po przeprowadzonych testach w Polsce z użyciem w.w. armaty stwierdzono, że uzyskane wyniki są zadowalające i jeszcze w tym samym roku przyjęto ją jako podstawową broń przeciwpancerną Wojska Polskiego.

Pocisk wystrzelony z odległości ok. 800m przebijał pancerz grubości 30mm ustawiony pod katem 90 stopni.
Bofors wz. 1936
Żródło: https://pl.wikipedia.org

Ogółem w kraju wyprodukowano 1175 armat z czego około 146 sztuk sprzedano za granicę.

7TP z działem 37mm Boforsa
Armatę przeciwpancerną wz. 1936 wykorzystano również do uzbrojenia czołgów 7TP oraz jako uzbrojenie prototypowych wozów bojowych TKS_D jak i PZInż. - 160.
Specjalną wersję armaty stosowano również w schronach bojowych jako armatę wz. 1938.

W przeddzień wybuchu wojny armata Bofors-a była na wyposażeniu kompani ppanc. w czynnych jak i rezerwowych pułkach piechoty, w plutonach ppanc. batalionów KOP, morskich Batalionów a dwie armaty przydzielono również na Westerplatte. Ponadto armaty użyto w pułkowych plutonach ppanc. kawalerii, pułkach kawalerii KOP, jednostkach pancerno-motorowych jak i w obronie Warszawy w składzie zmotoryzowanych kompaniach ppanc.

Porównanie wysokości z PAK 36
Lekka i nowoczesna, trudna do wykrycia w terenie ze względu na niską sylwetkę z tarczą skutecznie chroniącą obsługę przed ogniem karabinowym była w stanie zniszczyć w 1939 roku każdy Niemiecki jak i Radziecki czołg co stawiało ją wśród najlepszych konstrukcji armat świata danego okresu.


 Poniżej kilka zdjęć modelu w skali 1:72 firmy First to Fight :








 c.d.n

Bibliografia:
1. Konstankiewicz Andrzej, 37 MM ARMATA PRZECIWPANCERNA WZ. 1936, Warszawa, Edipresse Polska S.A., 2013, ISBN 978-83-7769-552-4
2. 47 mm armata wz. 25 "Pocisk" [online], [dostęp: 08 luty 2016], dostępny w Internecie: <https://pl.wikipedia.org/wiki/47_mm_armata_wz._25_%E2%80%9EPocisk%E2%80%9D>





czwartek, 28 stycznia 2016

ARMATA 75 MM WZ. 1897


FRANCUSKI SCHNEIDER

Czyli nic innego jak francuska armata polowa wz. 1897, która jest jedną z bardziej znanych armat w historii. Na jej konstrukcję składały się różne najnowocześniejsze rozwiązania techniczne ówczesnych czasów. Dzięki temu jak i ze względu na bardzo dobre osiągi stała się swoistym symbolem potęgi militarnej Francji. 
Do Polski pierwszy raz armata w liczbie 180 sztuk trafiła waz z Armią Hallera. Do września 1939 roku Polskie Wojsko posiadało już 1374 armaty omawianego typu, które zgromadzone głównie w pułkach artylerii lekkiej jako dywizyjna artyleria w dywizjach piechoty brała udział w większości bitew polskiego września.

Model z gazetki wrzesień 1939 (nr.33). Za cenę niecałych dwudziestu złociszy dostajemy dwa egzemplarze armatki z takim ale, że tym razem bez obsługi, która jak twierdzi producent jest w fazie projektowania i ukarze się zapewne za jakiś czas. Sam model składa się szybko, posiada nawet dużo części jak na modele z tej serii. Według kciuka na pudełku, który "mówi" nam o tym, że wyrób jest łatwy w montażu to moim zdaniem z pewnością nie tak bardzo jak wcześniejsze konstrukcje. 


Pudełeczko jak zwykle barwne. Na odwrocie znajdziemy, krótki opis w trzech językach, instrukcję montażu oraz schemat malowania jednobarwnego z wykorzystaniem produktów firmy AV Vallejo.









Jedną z armat postanowiłem zmontować z bardziej opuszczonymi ostrogami co przypomina w pewnym sensie usadowienie armaty w pozycji bojowej. Ze zdjęć jednak wynika, że nie zawsze było to stosowane.








Model malowany farbami Lifecolor pochodzącymi z zestawu Toro Model dedykowanymi własnie dla polskiej broni pancernej 1936 - 1939.





c.d.n



Bibliografia:
Janicki Paweł, ARMATA WZ. 1897 KAL. 75 MM (SCHNEIDER), Warszawa, Edipresse Polska S.A., 2014, ISBN 978-83-7769-574-6

niedziela, 17 stycznia 2016

7tp (dwu-wieżowy) 1:72 FtF + Mirage

Cześć,
po dłuższym czasie nicnierobienia postanowiłem zrobić coś konstruktywnego i wykonać jakiś model. Padło na dwu-wieżowy 7tp produkcji FtF, który to pojawił się niedawno w kioskach.
W poście przedstawię jak wygląda to co znajdziemy w pudełku oraz krok po kroku co wykonałem.

Zacznijmy od pudełka:

Pudełko jak reszta z serii zawiera barwną, ładną grafikę z pojazdem, który znajdziemy w środku. Jest też informacja o ilości modeli w pudełku (w tym wypadku 1szt.) oraz, że dany model jest łatwy w montażu. 



Na odwrocie znajdziemy najważniejsze informacje takie jak: instrukcja montażu, wzór malowania oraz propozycję farb jakie możemy do tego celu użyć. Pod spodem w trzech językach (polskim, niemieckim i angielskim) znajdziemy krótki opis danego pojazdu.


W pudełku znajdziemy zafoliowane trzy ramki z częściami z plastiku w kolorze ciemno-zielonym. Jeżeli chcielibyśmy wykonać model z przed 1939 roku z uwzględnieniem jakichkolwiek emblematów to niestety musimy pokusić się o zakup ich na własną rękę lub wykorzystanie tych, które nam zostały z modelu firmy Mirage oczywiście jeżeli takowy przewinął się przez nasze ręce.





Już na pierwszy rzut oka widać, że największym minusem danego modelu jest układ jezdny gdzie wszystko jest odlane jako jedna bryła. Kółka, które powinny składać się z dwóch odrębnych części stanowią jedność. 

Na tej ramce znajdziemy dwie wieże, które w przeciwieństwie do układu jezdnego składają się z dosyć dużej ilości elementów oraz dwie płyty pancerza górnego umożliwiające nam wykonanie modelu w dwóch wersjach. Płyta zaznaczona na czerwona umożliwi nam zrobienie pojazdu w wersji z radiostacją, która była stosowana na niektórych czołgach po 1937 roku. Niestety nie zauważyłem samej anteny w pudełku.

Ostatnia ramka znajdująca się poniżej zawiera wydech oraz wannę jak i górę czołgu.




Ze względu, że w swoich zasobach posiadałem model firmy Mirage postanowiłem zapożyczyć z niego układ jezdny i przeszczepić go do modelu FtF. W tym celu usunąłem wszystkie wystające elementy oraz starłem boki wanny papierem ściernym w ten sposób przygotowując miejsce. Jak się okazało całość dosyć dobrze pasuje. Po tych zabiegach pomalowałem wstępnie model rdzawym kolorem ( Humbrol MATT 113).



Następnie dorobiłem wsporniki błotników, dodałem uchwyty oraz wymieniłem koła zapasowe na Miragowskie z jednym dodatkiem z FtF-a w postaci motylków do mocowania tychże kół.





Całość pomalowałem jeszcze raz:

Po zabezpieczeniu całości lakierem oraz psiknięciu całości lakierem do włosów zabrałem się za malowanie kamuflażu. Niestety zapomniałem z rodzinnego domu aerografu i całość musiałem mazać pędzelkami.


Użyłem kolorów z dość fajnego zestawu LifeColor-a ( MSTM01) zawierającego trzy farby maskujące przeznaczone dla polskiej broni pancernej 1936-1939, które to wedle napisu z tyłu pudełeczka zostały dobrane na podstawie wzornika barw dołączonego do "Warunków Technicznych Nr. 4055" z dnia 18 marca 1936 roku wydanych przez Biuro Badań Technicznych Broni Pancernych.


    




Wzorując się na malowaniu 7TP z października 1938 roku wykonałem kamuflaż na większości górnej części modelu składającego się z plam zielonych i brązowych.



Po pomalowaniu bandaży kół co było jak dla mnie dość dużym wysiłkiem ze względu na to, że nie przepadam za pojazdami z takim układem jezdnym przymierzyłem gąsienice. Okazało się, że po założeniu koła napinającego będą zbyt długie.





Po nałożeniu kamuflażu za pomocą wody i drewnianego patyczka zrobiłem otarcia lakieru, które ukazały miejscami rdzawy podkład. Dodałem kalkomanie i całość zabezpieczyłem lakierem. Po wyschnięciu wszystkie łączenia blach, nity, włazy itp. pomalowałem ciemnym migowskim washem w celu uzyskania głębi. Nadmiar starłem wacikiem kosmetycznym. Na dużych powierzchniach ustawionych pod kątem użyłem preparatu streaking effects, tworząc małe kreski, które za pomocą płaskiego pędzelka i thinner-a (ew. terpentyna) roztarłem tworząc zacieki.
Jako, że czołg wjeżdża pod górkę dorobiłem z waty imitację spalin. Wydech pomalowałem mieszanką kolorów rdzawych z dodatkiem rdzawego pigmentu.



 Podstawkę zrobiłem z dwóch kawałków balsy o różnych grubościach. Pomalowałem bejcą o jasno orzechowym kolorze i zalakierowałem.

Podłoże to kawałek styropianu, kawałki chusteczki higienicznej oraz spora ilość kleju do drewna typu wikol rozcieńczanego wodą.
Na tak przygotowaną bazę nanosiłem kolejno warstwy różnych pigmentów w kolorach ziemistych. Na koniec dodałem trochę zieleni imitującej jakąś leśną drożynę.
Podsumowując: model jest całkiem dobrą bazą, po drobnych przeróbkach będzie świetnie komponował się na półce. Pojazdy gąsienicowe nie są moją mocną stroną. Zawsze grzęznę przy gąsienicach. Pomimo tego dobrze się przy nim bawiłem a to najważniejsze. Z pewnością następnym modelem będzie jakiś pojazd kołowy. Jestem średnio zadowolony z efektów i model traktuję jako swoisty poligon.

Poniżej wstawiam kilka zdjęć wykonanego modelu:












c.d.n